Polsko-brytyjski ślub w plenerze
| Kasia & David | Dwór Sieraków
Wszyscy mamy serdecznie dosyć gonienia nie wiadomo za czym – powstały z tej frustracji trend „slow” jest tak silny, że przeniknął nawet do ślubnej branży. Obok slow food i slow fashion mamy więc i slow wedding. Chodzi o to, żeby było powoli, bez nadęcia i bez tego, co być „powinno”. Dokładnie tak, jak na międzynarodowym ślubie Kasi i Davida, którego świętowanie trwało cały ciepły, lipcowy weekend. Oryginalne hasło z papeterii – „Welcome to our Weekend Wedding Celebration” – nie było wcale czczą obietnicą. Zamiast tradycyjnego wesela z poprawinami młodzi postawili jednak na urocze garden party pod namiotem i na niedzielny relaks w ogrodzie. Brzmi dobrze, prawda? A wyglądało jeszcze lepiej!
Należyta celebracja chwili nie byłaby możliwa, gdyby nie umiejętna logistyka. Wszystkie najważniejsze momenty – przygotowania, ceremonię i samo przyjęcie – zaplanowano w jednej lokalizacji. Szczerze mówiąc, jako fotograf ślubny polecałbym to każdemu. Główni zainteresowani, zamiast martwić się dojazdami, mogli w stu procentach skupić się na tym, co ważne, a mnie udało się uzyskać na zdjęciach wyjątkowo spójną historię. Zbędny pośpiech nie skaził nawet przygotowań, które zwykle rozgrywają się w nerwach i popłochu. Młodzi zgodnie z angielskim zwyczajem zobaczyli się dopiero podczas ceremonii. Znaleźli jednak sposób na to, żeby skomunikować się jeszcze przed złożeniem przysięgi – czekając w swoich pokojach odczytali naskrobane wcześniej listy.
Gdy towarzyszyłem Kasi i Davidowi, ujęło mnie widoczne na kilometr wsparcie ich najbliższych. Można wydać na wesele grube miliony, zlecić całą robotę wedding plannerom i bez większego wysiłku wyprawić imprezę rodem z Pinteresta. Można – i, oczywiście, nie ma w tym nic złego. Samodzielne przygotowania do ślubu to jednak doskonała okazja, żeby dać upust kreatywności, a przy tym zacieśnić więzi; zwłaszcza wtedy, gdy lada moment mają się złączyć dotychczas sobie obce (także kulturowo!) rodziny. W pracę przy tym konkretnym weselu zaangażowała się prawie połowa gości. Bliscy młodych sami robili wiązanki, bukiety i dekoracje. Okolice dworu Sieraków zazieleniły się od kwiatów i wieńców; w powietrzu zawisły girlandy i lampki, a gdzieniegdzie porozstawiano butelki ozdobione koronką. Efekt końcowy w niczym nie odstawał od tego, co prezentują profesjonalni floryści i dekoratorzy; detale, które widać na zdjęciach, spokojnie mogłyby robić za reklamę idealnego wesela w ogrodzie.
Slow wedding to także przekorne łamanie tradycji, w czym Kasia i David okazali się prawdziwymi mistrzami. Zamiast wesela na 200 osób, w tym nigdy niewidziane ciotki – kameralne przyjęcie dla najbliższej rodziny i przyjaciół. Zamiast ceremonii w urzędzie – piękny, klimatyczny ślub w plenerze, tuż obok dworu, na świeżym powietrzu. Zamiast wątpliwie śmiesznych zabaw urządzanych jedna po drugiej, najczęściej na siłę – luźna atmosfera, relaks, przestrzeń na oddech i na wzruszenie. To ostatnie było obecne przez cały dzień: przy lekturze listów, podczas ceremonii, a także w trakcie przemówień i podziękowań wygłaszanych po obiedzie (jak to zresztą zwykle na międzynarodowych weselach bywa).
Śpiewom i tańcom, w tym pląsom do hitów Backstreet Boys, nie było końca. Wieczorem, gdy rozbłysły lampki, część imprezy przeniosła się poza namiot; pan młody znalazł chwilę, żeby zapalić z kumplami cygaro małżeńskiej dojrzałości. Ten ślub plenerowy był inny niż wszystkie. Nikt nigdzie się nie spieszył. Nikt niczego nie udawał. Właśnie w takiej atmosferze powstają najpiękniejsze zdjęcia ślubne – pełne luzu, emocji i szczerych uśmiechów. Zobaczcie sami!
GARDEN PARTY
Na drugi dzień przewidziano nietypowe poprawiny, a w zasadzie leniwe popołudnie w ogrodzie. Goście rozłożyli się na leżakach i kocach, odpoczywając w cieniu drzew po gorączce sobotniej nocy. Kobiety zrzuciły szpilki, mężczyźni uwolnili się z krawatów i garniturów – zrobiło się tak luźno i swobodnie, jak to tylko możliwe. Stół szwedzki i zimne piwko na wyciągnięcie ręki, jacuzzi dla roześmianych dzieciaków, krykiet i badminton rozgrywane na trawie… Dzięki takim obrazkom wesele w Dworze Sieraków pozostanie w mojej pamięci na długo.